Ostatnio nam się spodobało/nie spodobało
#1141
Napisano 02 stycznia 2010 - 19:06
#1143
Napisano 02 stycznia 2010 - 22:31
Rozumiem... bo zastanawiałam się nad kupnem... Dzięki
#1144
Napisano 03 stycznia 2010 - 02:15
SEAL - Still Love Remains (LIVE)
Mamy tu sztandarowy przykład takiej muzyki. Żałuję, że na YT są głównie wersje Live a nie można zapodać wersji studyjnej w dobrej jakości.
Pierwsze trzy płyty Seala wciągają jak czarna dziura.
#1145
Napisano 03 stycznia 2010 - 11:11
Dopiero dziś zapoznaje się z Jego trzema pierwszymi płytami (reszta mnie nie przekonuje), zwłaszcza ta trzecia jest totalnie fascynująca (tj. Human Being).
Dla mnie przesada, nie ma aż tak wielkiej różnicy między trzema pierwszymi, a dwiema następnymi - po prostu te dwie następne są słabsze. A sam nigdy nie mogłem się zdecydować czy lepsza jest "dwójka" czy Human Being. Jak słucham w dzień, to pierwsza, jak w nocy, to druga..
#1146
Napisano 04 stycznia 2010 - 11:11
I kiedy do cholery wydadzą jakąś porządnie zremasterowaną kocertówkę the Beatles?! Dylan wydał nawet live z 1962, kiedy zainteresowanie jego twórczością było nikłe, Beatle byli na fali od 1963 i zainteresowanie mediów od początku było ogromne więc broadcastów powinno być dużo.
Jest pełno koncertowych występów The Beatles w bardzo dobrej jakości na ich Antologiach szczególnie na Anthology 1 i w mniejszym stopniu na Anthology 2.
Pamiętaj, że w latach 60 koncerty nie wyglądały tak jak dziś tj. grało się 20 minut (secik: 4-6 piosenek) i wchodził następny zespół.
Dopiero chyba Led Zeppelin w latach 70 wprowadził modę na długie koncerty.
Jest jeszcze koncert Live At Hollywood Bowl (zbitka chyba dwóch koncertów), ale jakość rzeczywiście kiepskawa (jakby grali w kurniku )
1. U2 * 2. Queen * 3. Metallica * 4. Marillion * 5. Pink Floyd * 6. R.Stones * 7. Iron Maiden * 8. Radiohead * 9. Deep Purple * 10. D.Mode
U2 TOP 10: The Unforgettable Fire, Exit, Luminous Times, All I Want Is You, Ultra Violet, Acrobat, The Ground Beneath Her Feet, Electrical Storm, Sometimes You Can't Make It On Your Own, Magnificent
#1147
Napisano 09 stycznia 2010 - 11:14
Co ciekawe, najbardziej hajpowany kawalek chyba, czyli Lisztomania to wedlug mnie najgorszy utwor na tym LP.
#1148
Napisano 09 stycznia 2010 - 13:05
U mnie ma mocne pół punkcika niżej, a najbardziej mi się chyba Love Is Like Sunset podoba.
A mi się spodobało jak Karen O z YYYs została amerykanską Majką Jeżowską, czyli projekt Karen O And The Kids, skumkajcie np. All Is Love. Co nie, że fajowe?
Cały album (soundtrack do filmu Where The Wild Things Are) daje radę, polecam sprawdzić jak się komuś to spodoba.
Użytkownik acr edytował ten post 09 stycznia 2010 - 13:23
#1149
Napisano 13 stycznia 2010 - 00:21
A tak w ogóle, to jestem na etapie odsłuchiwania tych rzeczy z 2009 które jakoś tam zaniedbałem i tych co do których nie zdążyłem wyrobić sobie jednoznacznego zdania. Trochę tego jest jak się okazuje, ale nadrabiam zaległości i pewnie pod koniec tygodnia będę mógł już ogłosić ostateczną listę. Tak czy inaczej, czołowa 10 się już klaruje.
#1150
Napisano 13 stycznia 2010 - 00:41
"Merriweather Post Pavilion" naprawdę miecie, na początku tego zupełnie nie doceniłem, a zaraz się okaże że rzutem na taśmę Animal Collective wedrze się do czołówki mojego osobistego "best of 2009".
A ja nadal jakoś nie kumam fenomenu powszechnego zachłyśnięcia się tą płytą i generalnie jej rzekomej wielkości.
Im więcej słucham, tym bardziej się wydaje przesadzona, przekombinowana, jakby ktoś się starał upchnąć do jednego wora więcej i więcej, a jak się już nie mieściło, to zgodnie z zasadą 'jeśli rozwiązanie siłowe nie działa, użyj więcej siły' dogniótł to zbijając w mało klarowną masę.
Jak już tak kombinować, to postawię tu jako przykład 'Embryonic' Flaming Lips - pomysłami i motywami z tej płyty można by obdzielić kilkanaście innych płyt i jeszcze by zostało. W tej masie zgrzytów, melodii i pół-melodii, połamanych rytmów, przejść, harmonii, dysharmonii, hałasu, setki detali, niuansów i wszystkiego - jest sens, jest koncepcja, wszystko trzyma się kupy, jest po prostu misternie ułożone i nie ma tam miejsca na przypadek, a jedyne co mogę zarzucić, to że jest lekko za długa i trudno dzieło ogarnąć na raz.
U AC jakoś tego nie mogę wyczaić.
Składaj ten top, to i ja się zmobilizuję w końcu...
#1151
Napisano 13 stycznia 2010 - 01:03
Nie wykluczam też tego, że jeszcze po paru przesłuchaniach mi przejdzie i "MPP" jednak spadnie (jak np. "Hazards of Love"), słucham tego ostatnio sporo, bo mnie zaintrygowało, a jest wiele płyt które po 2-3 razach albo 'weszły' albo 'odrzuciły'. Tym niemniej do niektórych trzeba wrócić, nie mogę się np. przełamać do drugiej płyty Pure Reason Revolution (jeśli chodzi o recenzje, to zebrał w zasadzie całe spektrum ocen), podobnie do znakomitych rzekomo płyt The xx i Yeah Yeah Yeahs. 1-2 przesłuchania i poszło na 'półkę', a to za mało żeby sensownie ocenić.
#1152
Napisano 13 stycznia 2010 - 01:37
Wiesz, jeśli chodzi o ten typ muzyki to jest to dla mnie coś świeżego w tym sensie, że nie znam za bardzo twórczości wcześniejszej żadnego ze wspomnianych 2 zespołów, i moje podejście do ich muzyki jest w tej chwili bardziej 'estetyczne', tzn. nie mogę powiedzieć że słyszę jakieś konkretne kierunki rozwoju czy coś takiego.
Nie wykluczam też tego, że jeszcze po paru przesłuchaniach mi przejdzie i "MPP" jednak spadnie (jak np. "Hazards of Love"), słucham tego ostatnio sporo, bo mnie zaintrygowało, a jest wiele płyt które po 2-3 razach albo 'weszły' albo 'odrzuciły'. Tym niemniej do niektórych trzeba wrócić, nie mogę się np. przełamać do drugiej płyty Pure Reason Revolution (jeśli chodzi o recenzje, to zebrał w zasadzie całe spektrum ocen), podobnie do znakomitych rzekomo płyt The xx i Yeah Yeah Yeahs. 1-2 przesłuchania i poszło na 'półkę', a to za mało żeby sensownie ocenić.
Zaczynając od końca - The xx i YYYs również uważam za przeceniane. Nie należy im się aż tyle, ile dostały w tym roku. The xx wydali owszem, bardzo fajny album i co mi się w nim podoba to ubranie prostej, acz fajnej koncepcji - jak ktoś określił - pary która nie może przestać rozmawiać o swoim związku (or sth. like that) w konkretną atmosferę dźwięków, bardzo miłą dla ucha. Ale to tyle. Bardzo przyjemnie się słucha, idealnie sprawdza się w określonych sytuacjach, ale nie ma w tej płycie nic nadzwyczajnego, nic co by zostało na dłużej. YYYs z kolei wyszło w momencie w którym już zaczynałem mieć dość* mody na 80's która się kluła już od mniej więcej wtedy roku, ale przekonali mnie fenomenalnym singlem Zero. Hook, hicior, buja i rzuca po ścianach, o to chodzi. Niestety reszta płyty to już balansowanie między kompozycjami dobrymi a strasznie przeciętnymi, tutaj znów użyję zdania które mi się ciśnie na usta ostatnimi czasy zbyt często niestety - gdyby wyrzucić parę tracków byłaby z tego świetna EPka. Jako album niestety się tak dobrze nie broni.
*i tu właśnie muszę powiedzieć że trochę zazdroszczę możliwości świeżego podejścia, ale z drugiej strony jak narzekam że pęd za nowościami jest bez sensu (bo jest), a i poziom ogólnie leci w dół (bo jest masa dobrych płyt ale malutko wybitnych), jakoś sobie nie mogę darować poznawania tych kilkudziesięciu nowych albumów rocznie. No i tu niestety, ta cholerna moda na 80s', objawiająca się chyba najbardziej wciskaniem wszędzie 'oldskulowych' syntezatorów już naprawdę mi się zdążyła przejeść, przeżreć. W momencie kiedy wydawało mi się że pomału wygasa bo się wyeksploatowała, stało się coś przeciwnego, dostała drugiego kopa. Nawet polskie gitarowe wcześniej Hatifnats się nie oparło i zalało swój debiut plamami odpowiednich klawiszy, przez co podejrzewam sporo album stracił (inna sprawa że jako songwriterzy się wypalili w połowie debiutu, no ale cóż). Tak samo cały ten folk (smutnych panów z gitarami już mam potąd!), freak-folk, acid-folk i wszelkie inne pączki awangardy głównie amerykańskiego niezalu, to już przestało być tylko rozwijającym się naturalnie nurtem i zjawiskiem, na to też już jest zwyczajnie moda, trend, tyle że bardziej undergroundowy. W pewnym momencie takich płyt, wykonawców zaczęło się pojawiać co raz więcej i więcej, mało z nich co prawda zaistniało jakkolwiek szerzej, nawet w środowiskach alternatywnych, ale były. Już wtedy byłem do zjawisk średnio przekonany, a potem mnie zwyczajnie zmęczyły. W sensie takim właśnie zwyczajnym, estetycznym, nie przepadam za tym co miałem okazję poznać. No i cholera, mogę tak jeszcze pisać i pisać, generalnie, nie mogę się uwolnić od tego całego kontekstu choćbym chciał. Niby nieważne że ktoś gra jak inni, że inni grali tak wcześniej, jeśli gra to dobrze, czasem lepiej, ale jednak po przemieleniu już tych innych, to nowe też nie robi już takiego wrażenia.
To też chyba jeden z powodów dla których mi się tak Embryonic spodobał - ten album zdaje się mieć głęboko gdzieś co się dzieje dookoła w muzyce, co jest modne, czego się słucha, a sięgając po inspiracje, sięga po swojemu i wcale nie po te, po które sięgać wypada. Zresztą to żadna nowość, w 2006 kiedy cały świat wychodził pomału z jarania się brytyjskimi chłopcami z grzywkami, oni na swoje przerabiali Pink Floyd. A tutaj nawet gościnny udział Karen O z YYYs i chopaków z MGMT sprowadza się do chórków i podegrania paru partii. Autorzy "Zero", "Kids", "Time To Pretend" itp. za którymi szalał świat tutaj robili za muzyków sesyjnych zupełnie podporządkowanych koncepcji płyty. I w sumie na dobre wyszło
#1153
Napisano 13 stycznia 2010 - 09:34
A ja nadal jakoś nie kumam fenomenu powszechnego zachłyśnięcia się tą płytą i generalnie jej rzekomej wielkości.
Mam tak samo. Po dwóch przesłuchaniach odnoszę wrażenie, że to taka gorsza wersja Strawberry Jam.
#1155
Napisano 13 stycznia 2010 - 22:49
No teraz Acr musisz przyznać, że ta moja teza, iż 'środowisko' lubi hajpować takie przekombinowane poczwarki, nie była wcale taka przesadzona
To oczywiście uproszczenie sprawy, no ale coś w tym jest, nawet sporych rozmiarów coś, więc w sumie..
O właśnie, przy okazji dodam, zapomniałem wczoraj, że o Embryonic i Merriwater z kolegą madeinpoland ostatnio właśnie rozmawialiśmy dość intensywnie i zgodnie doszliśmy do wniosków jakie powyżej wypisałem. Więc nie jest tak, że tylko mi się coś ubzdurało
Użytkownik acr edytował ten post 13 stycznia 2010 - 22:52
#1156
Napisano 24 stycznia 2010 - 00:14
Music can change the world, because it can change people.
#1159 Guest_piotrek85_*
Napisano 28 stycznia 2010 - 00:05
Ostatnio spodobała mi się nowa płyta Yello - Touch Yello. Trochę ciężko znaleźć jakiś reprezentatywny utwór z tej płyty ponieważ rozrzut jakościowy jak i gatunkowy jest dość duży. Niektóre kawałki brzmią trochę kiczowato, część ociera się o jazz (fajna trąbka Till Brönnera) a jeszcze inne nadawałyby na ścieżkę dźwiękową do jakiegoś filmu.
edit: dodałem linki na YT do najciekawszych utworów
1 The Expert
2 You better hide feat. Heidi Happy
3 Out of Dawn
4 Bostich (Reflected)
5 Till Tomorrow feat. Till Brönner
6 Tangier Blue
7 Part Love
8 Friday Smile
9 Kiss in Blue feat. Heidi Happy
10 Vertical Vision feat. Till Brönner
11 Trackless Deep
12 Stay feat. Heidi Happy
13 Electric Frame feat. Till Brönner
14 Takla Makan feat. Dorothee Oberlinger
#1160
Napisano 01 lutego 2010 - 16:19
Muchy - 'Przesilenie' czyli nowy ich singel
http://www.youtube.c...h?v=bN_OxR5ZSfk
Wszyscy idziemy na Plac Wolności,
by tam zapomnieć dobre rady...
jezu
Dodaj odpowiedź
Użytkownicy przeglądający ten temat: 2
0 użytkowników, 2 gości, 0 anonimowych