Ok. Postaram się w tym tygodniu wrzucić swoje tłumaczenie (o ile nie skończę z temperaturą w łóżku :/ ).Podzielmy się tekstem - ja pierwszą stronę, ty drugą. Odpowiada ci? Powodzenia!
Bono Dziennikarzem
#22
Napisano 19 października 2009 - 18:59
Bono robi dokładnie to, co powiedziała o nim Sinead O Connor w sprawie jego rozmów z politykami (czego nie powtórzę głośno, bo bardzo intymne i nieeleganckie było to określenie). Wtedy Bono nie rzucił jej ciętej riposty, bo Łysa częściowo miała rację. Ten artykuł między wierszami, pokazuje co i jak Hewson robi, by osiągnąć swój afrykański cel. Po przeczytaniu Bono o Bono myslałam, że nic mnie nie zaskoczy w jego akcjach na rzecz najbiedniejszych. Ale kolejne artykuły zadziwiają jego motywacją do działania i próbą wykorzystania każdego sposobu, by skierować uwagę opinii publicznej na tę sprawę.
Bono, you're amazing..
Parę lat temu, przyjmując nagrodę Złotego Globu, warknąłem przekleństwo. Można sobie wyobrazić, że prezydent Obama zrobił to samo, gdy usłyszał o swoim Noblu, i to bynajmniej nie z podekscytowania.
Kiedy pan Obama wejdzie na podium w Oslo City Hall w grudniu, nie będzie pierwszym urzędującym prezydentem, który otrzymał nagrodę pokojową, ale może być tym najbardziej kontrowersyjnym. Istnieje poczucie w pewnych kręgach nie przepadających za Stanami Zjednoczonymi, iż Norwegia, Europa i świat nie mają pojęcia o prawdziwym prezydencie Obamie; zamiast tego, skupiają się na nierzeczywistej wizji prezydenta, projekcji ich nadziei i życzeń oraz tego, jaką Amerykę chcieliby widzieć.
Cóż, jestem Europejczykiem, mogę przewidywać najlepsze z tych wizji. Oto dlaczego myślę, że wirtualny Obama jest tym prawdziwym Obamą, i dlaczego uważam, że ten człowiek może zasługiwać na tę przesadną reklamę. Zacznę od cytatu z przemowy, która wygłosił na forum Narodów Zjednoczonych w zeszłym miesiącu:
,,Będziemy wspierać Cele Milenijnego Rozwoju oraz przystąpimy do przyszłorocznego szczytu z globalnym planem ich urzeczywistnienia. Także zwrócimy uwagę na wykorzenienie skrajnego ubóstwa naszych czasów”
To nie są moje słowa, lecz waszego prezydenta. Jeśli nie są wam znane, to z powodu ich braku w wiadomościach dnia. Ale dla mnie, te 36 słów są powodem dla którego wierzę, że mógłby on być siłą napędową dla pokoju i dobrobytu – jeśli te słowa pociągną za sobą czyny.
Cele Milenijne, dla tych z was którzy nie wiedzą, są upartym nagabywaniem szlachetnego, ogólnoświatowego porozumienia. Stanowią zestaw zobowiązań poczynionych przez nas 9 lat temu, których celem jest zmniejszenie o połowę skrajnego ubóstwa do roku 2015. Barak Obama nie był obecny wtedy w 2000 r., ale jest teraz. Nawet poszedł o krok dalej – faktycznie poszedł na całość, mówiąc – [najpierw] zmniejszcie o połowę, a potem połóżcie temu kres.
Wielu wypowiadało się o potrzebie ponownego nadania Ameryce znaczenia. Należy znów się określić, zacząć od nowa, zainicjować. Z mojego punktu widzenia, te 36 słów wraz z podejściem obecnej administracji do walki z rozprzestrzenianiem się broni jądrowej i zmian klimatycznych, poprawą stosunków z krajami Środkowego Wschodu oraz, przy okazji, stwarzaniem miejsc pracy i zapewnianiem opieki medycznej na własnym gruncie, są tym właśnie nowym określeniem potwierdzonym w czynach.
Te nowe posunięcia – i te 36 słów – przypominają światu, że Ameryka nie jest tylko krajem, lecz ideą, wielką ideą szansy dla wszystkich oraz odpowiedzialności za współbraci.
Nie mówię w imieniu reszty świata. Czasami myślę, że to robię, ale moi koledzy z zespołu szybko (i głośno) to wytkną, że nie mówię nawet w imieniu małej grupki czterech muzyków. Jednak ośmielę się stwierdzić, że w najdalszych zakątkach globu słowa prezydenta są czymś więcej niż piosenką pop, która ludzie chcą usłyszeć w radiu. Te słowa mają dla nich kluczowe dla życia znaczenie.
W tych niebezpiecznych czasach, idea Ameryki brzmi jak dzwon (patrz King, M. L., Jr., oraz Dylan, Bob). Uderza w sedno bez działania na nerwy (gdybyśmy tylko wszyscy tak potrafili). To była główna melodia Planu Marshalla i teraz rozbrzmiewa ponownie. Dlaczego? Ponieważ świat widzi, że Ameryka być może trzyma klucz do rozwiązania 3 największych zagrożeń, którym stawiamy czoło na tej planecie: skrajnego ubóstwa, ekstremalnych ideologii i skrajnych zmian klimatycznych. Świat czuje że Ameryka, z odnowionym globalnym poparciem, może być lepiej przygotowana do zwalczania osi ekstremizmu poprzez nowy model polityki zagranicznej.
Dziwnie niepokojące jest uczucie, gdy zdamy sobie sprawę, że nawet największa flota morska, najszybsze siły powietrzne, najsprawniejsza siła uderzenia nie może w pełni chronić nas przed duchem którym jest terroryzm… Asymetria to słowo kluczowe od Kabulu do Gazy. Sama potęga nie jest właściwym [rozwiązaniem].
Przywołuję na myśl rozmowę telefoniczną, którą odbyłem kilka lat temu z gen. Jamesem Jonesem. W tym czasie odchodził właśnie z pracy na szczycie NATO; myśl o prezydencie Obamie była wtedy czystym wybrykiem wyobraźni.
Generała Jonesa ciekawiły nasze wysiłki związane z pracą nad rozwojem gospodarczym oraz to, jak mądra pomoc – wcielona w życie inicjatywami takimi jak Doraźny Program Pomocy wobec AIDS prezydenta G. W. Busha i Korporacja Milenijnego Wyzwania – zaczynała ratować życia i zmieniać zasady gry dla wielu krajów. Pamiętajcie, że to był moment kiedy Ameryka nie mogła liczyć na zbytnie poparcie w państwach takich jak Norwegia; ale nawet wtedy, w krajach rozwijających się, obecność Stanów Zjednoczonych była ciągle postrzegana jako pozytywnie transformująca [świat].
#23
Napisano 26 listopada 2009 - 18:07
http://www.nytimes.c...;pagewanted=all
#25
Napisano 27 listopada 2009 - 23:26
dzieki za przetłumaczenie. Co sądzicie o tym artykułe o prezydencie Obamie który Bono napisał?
Hannah - dzięki za umożliwienie przeczytania felietonu w mowie ojczystej
Widać, że Bono przy każdej możliwej okazji próbuje zwrócić uwagę na problemy świata, które ogranicza - przynajmniej w tym wypadku - do trzech aspektów: pokój, bezpieczeństwo, ubóstwo. Osobiście bardziej skupiam się na muzyce i twórczości Bono i nie wiem czy zawsze ogranicza się do tego. Może czasem warto byłoby wspomnieć też o sprawach bardziej metafizycznych, moralnych? Ale z drugiej strony lepiej wziąć się za jedno i zrobić to dobrze. Jemu chyba wychodzi, chociaż zadanie jakiego się podjął, a mianowicie szeroko pojęte "naprawienie świata" to bezmiar czynów, gadki. Można nimi zdziałać wiele, ale niekoniecznie w pojedynkę...
Pewnie dlatego zwraca uwagę na Obamę i USA. Mam odczucie, że stara się przedstawić prezydenta i jego kraj jako promyki nadziei w tej walce o lepszy świat. Czy słusznie? Wskażcie inną opcję.
Poza tym ten fragment mnie zainteresował:
Pamiętajcie, że to był moment kiedy Ameryka nie mogła liczyć na zbytnie poparcie w państwach takich jak Norwegia; ale nawet wtedy, w krajach rozwijających się, obecność Stanów Zjednoczonych była ciągle postrzegana jako pozytywnie transformująca [świat].
Nie ma wątpliwości, że pozycja USA osłabła w ostatnich latach na wielu frontach - ekonomicznym, społecznym etc. Na wskutek działań różnych. Ale przede wszystkim upadła idea "Wielkie Ameryki". Trochę szkoda. I nie chodzi mi o wizję kraju mlekiem i miodem płynącego, będącego m. in. dla krajów zza żelaznej kurtyny utopią. Ale faktycznie w USA była jakaś nadzieja, albo lepiej - wizja, idea. Może Bono sugeruje, że Obama może ją przywrócić?
A na koniec z innej beczki.
Nie mówię w imieniu reszty świata. Czasami myślę, że to robię, ale moi koledzy z zespołu szybko (i głośno) to wytkną, że nie mówię nawet w imieniu małej grupki czterech muzyków. Jednak ośmielę się stwierdzić, że w najdalszych zakątkach globu słowa prezydenta są czymś więcej niż piosenką pop, która ludzie chcą usłyszeć w radiu.
To moja nadinterpretacja, czy Mr. Hewson lekko sugeruje, że muzyka U2 to pop?
#28
Napisano 04 stycznia 2010 - 19:41
Ok, parę słów streszczenia artykułu dla tych, którzy chcieliby wiedzieć o co kaman (to rodzaj mojego wkładu w ukochane forum ) W skrócie - to zabawny artykuł z fajnymi ilustracjami zbudowany na zasadzie top 10 w temacie ,,pomysły, które uczynią ten świat bardziej interesującym, zdrowszym i cywilizowanym w najbliższych 10 latach". Chociaż we wstępie Bono parska na nadużywanie wszelkich top list, to zestawienie tworzy na pozór z przymrużeniem oka, miejscami zaś wkładając poważne sprawy, na które chce ludziom zwrócić uwagę. Tym razem nie tłumaczę dosłownie (litości!), opieram się na lużnym streszczeniu. Tak mniej więcej wygląda dziesiątka pomysłów autora:Kolejny raz New York Times i Bono jako Op-Ed Guest Columnist
Ten for the Next Ten
http://www.nytimes.c.../03bono.html?hp
1. czyńmy samochody ładniejszymi. Co nam z tępych praktycznych wozów, skoro sexapilu brak? Wg autora, proces twórczy wymaga ingerencji autorytarnej jakiegoś artysty, wszak demokracja rzadko rodzi produkt w postaci piękna, a beauty dla Bono tożsame jest z ekologią - im zieleńszy wóz, tym lepiej
2. Nie kradnij i nie dawaj kraść. Muzyko- i gazeto- biznes pada już na twarz. Przemysł filmowy jeszcze zipie tylko dlatego, że nadal nie wymyślono wystarczająco dużego pliku, by za jednym zamachem ściągać z sieci tak duże gabarytowo serie. Do czasu. I argument ,,pocztowy" tu nic nie tłumaczy. Jeśli chce się sprawdzić, co jest w ,,paczce", to się sprawdzi. Chcieć to móc. Autorowi chodzi o to, że proceder downloadu za friko uderza przede wszystkim w utalentowanych ludzi, twórców kreujących ten świat, czyniącym go lepszym (dorzucając też 4 % do krajowej produkcji brutto). Nie mogąc wyżyć z pisania dobrej muzyki, odejdą pielić buraki.
3. Zapewnijmy równy dostęp do zanieczyszczania środowiska (a kto brudzi, niech płaci)
Na konferencji klimatycznej w Kopenhadze kraje rozwijające się powiedziały nie i trudno im się dziwić. Wszak nie one dotąd wyemitowały tyle CO2 że teraz mamy z tym problem.. Przeciętny Etiopczyk emituje do atmosfery 0,1 tony, Amerykanin - 20 ton (!) rocznie. Można by opodatkować zatruwaczy, ale na ten pomysł nie ma politycznej woli realizacji. Zatem inny pomysł - niech ten, co nie emituje, niech otrzymuje fundusze na radzenie sobie ze skutkami zatruwania, np suszą. I zróbmy to teraz, zanim kraje rozwijające niedługo wystawią nam słony rachunek wstecz..
4. Agiogeneza, czyli proces tworzenia nowych naczyń krwionośnych. To dobry naturalny proces, pod warunkiem, że nie pojawi się rak i nie wykorzysta żył i tętnic do własnego, nawet 16 tysięcznego wzrostu w czasie 2 tygodni. Zatem trzeba wspierać badania nad profilaktyką, a nie tylko leczyć skutki chorób. Zajmuje się tym fundacja dr Li, którą wspiera Edge (przyp. moja - chyba mamy tu info o istocie choroby córki Edga? Biedne dziecko..)
5. W procesie teleportacji materia się nie liczy. Cóż, zdarzyło się Bono teleportować za kulisami pewnej nocy w Berlinie w latach 90tych Ale nie o nim tu mowa. Austriak dr. Anton Zeilinger zajmuje się badaniem teleportacji kwantów. I odkrywa, że nie chodzi o przenoszenie samej materii w fizycznej postaci, lecz samej informacji o niej. Czy Bóg jest zarazem kujonem i fanem Star Treka?
6. Pokój na Ziemi. Skoro w czasach niepokojów irlandzkich sytuację mógł uratować wysyp 1000 kapeli punkowych (bo nie polityka lecz muzyka tworzy przestrzeń dialogu - na głośnym poziomie dźwięku rzecz jasna ), to teraz czas na Bliski Wschód. Może by festiwal celebrujący wspólne źródła 3 religii judaizmu, islamu i chrześcijaństwa - festiwal Abrahama, hę? Jerozolima wydaje się logicznym pierwszym miejscem..
Przepraszam was na chwilę, komputer mi wariuje, zatem podzielę ten tekst na 2 części i zapiszę tego posta, zanim moje stukanie w klawiaturę pójdzie w kosmos. Zaraz dopiszę część dalszą, z góry sory za 2 posty pod rząd.
#29
Napisano 04 stycznia 2010 - 20:12
Streszczenie artykułu cd.
7. Odwrócona piramida władzy. W ubiegłych wiekach było tak, iż ludzie na szczycie piramidy społecznej mieli coś do powiedzenia, reszta na dole raczej mało (eufemistyczne określenie). Teraz sytuacja uległa odwróceniu - poprzez demokrację i rozwój technologii, to społeczeństwo ma siłę nacisku na władze - patrzy jej na ręce i wymusza działania. Nierzadko to organizacje pozarządowe, tak jak afrykańska Twaweza, są lepiej zorganizowane i wpływowe (do kogo pojechała sekretarz stanu Hillary Rodham Clinton? Bynajmniej nie by rozmawiać z oficjelami). I przy okazji - w języku Swahili Twaweza znaczy ,,możemy sprawić, że to się stanie"
8. Walka z rotawirusami poprzez szczepienia. To naprawdę działa! Chodzi o ratowanie życia tym, których dziesiątkują dające się wyleczyć choróbska. Liczby mówią: pół miliona afrykańskich dzieci rocznie umiera na paskudztwo, z którym można wygrać. Kluczem jest słowo narodowy program odpornościowy. Autor mocno optuje za taką wizją następnej dekady
9. Niech żyje bezkrwawa rewolucja. Dość już agresji. Było już wiele - Ameryka z lat 60 tych, mur berliński, protesty w Iranie.. Autor chce nadziei na nowe dziesięciolecie, by kraje takie jak Pólnocna Korea, Myanmar (dawna Birma przyp. moja), terytoria Palestyńskie w końcu znalazły swojego Ghandiego, dr ML Kinga i Aung San Suu Kyi.
10. Mistrzostwa Świata 2010 szansą dla Afryki. To ma sens. Gdy w 2006 r Wybrzeże Kości Słoniowej rozpadało się, awans narodowej drużyny dokonał rzeczy prawie niemożliwej - mecz piłkarski stał się ważniejszy niż walka. W narodowym zrywie różne plemiona zaczęły znów się porozumiewać.. Teraz sceptycy mówiący, że RPA nie da rady zorganizować Mistrzostw na czas, powinni się zarumienić. Nie dość, że radzą sobie, to jeszcze dochodzą do 5% wzrostu gospodarczego średnio na kontynencie. Inwestorzy zaczną wkładać tam swój kapitał. Dla nich ten czas to wielka szansa. Nelson Mandela mógłby rozpocząć grę na boisku - to będzie piękny moment, jeśli się pojawi.
#30
Napisano 06 stycznia 2010 - 13:41
Skończyły się czasy, kiedy gwiazdy rocka promowały wolność. Na łamach Timesa Bono z grupy U2 stwierdził, że skoro da się cenzurować sieć w Chinach, to jest możliwe śledzenie treści w internecie i chronienie dzięki temu interesów artystów. Rzadko muzycy tak otwarcie wzywają do wprowadzania ostrych rozwiązań antypirackich.
W debacie na temat piractwa często mówi się o artystach, ale oni sami wypowiadają się raczej rzadko. Najczęściej surowe rozwiązania antypirackie proponują wydawcy lub organizacje ich reprezentujące, czyli IFPI, RIAA i in.
Niektórzy artyści wydają się mieć świadomość tego, że otwarte krytykowanie internautów jest atakowaniem własnych fanów. Tym bardziej ciekawe są te przypadki, w których artysta zaczyna mówić jednym głosem z wydawcami. Tak jest w przypadku lidera grupy U2, który swoje poglądy dotyczące wymiany plików w sieci przedstawił w felietonie pt. Ten for the Next Ten na łamach New York Timesa.
Bono stwierdził, że jedyną rzeczą chroniącą przemysł filmowy i telewizyjny przed losem, jaki spotkał już gazety i muzyków, jest wielkość plików. Można jednak sądzić, że za jakiś czas nie będzie ona problemem i dzięki rozwojowi sieci filmy będziemy ściągać w kilka sekund. Zdaniem Bono ostatnia dekada udowodniła, że na ściąganiu z internetu tracą twórcy i to najczęściej ci młodzi, a zyskują bogaci dostawcy internetu.
? Ale wiemy ze szlachetnych wysiłków w Ameryce, aby powstrzymać dziecięcą pornografię, nie wspominając o nieszlachetnych wysiłkach Chin, by powstrzymać dysydentów, że całkowicie możliwe jest śledzenie treści. Może potentaci filmowi odniosą sukces tam, gdzie muzycy i ich potentaci już odnieśli porażkę, i ożywią Amerykę do bronienia najbardziej twórczej gospodarki na świecie ? stwierdził muzyk.
Choć Bono nie pisze tego wprost, to jest jasne, że opowiada się on za wprowadzeniem mechanizmów zmuszających dostawców internetu do współpracy z posiadaczami praw autorskich. Oczywiście bronienie praw artystów nie musi być złe, ale rzeczywiście trudno nie znaleźć podobieństwa takich rozwiązań do cenzury w Chinach. Rozwiązania takie, jak prawo Hadopi lub Rejestr Stron i Usług Niedozwolonych w Polsce, zawsze mogą zostać użyte do ograniczania wolności słowa, nawet jeśli zostaną wprowadzone w szczytnym celu bronienia artystów przed biedą.
Muzycy nie mówią jednym głosem
Przy okazji warto zauważyć, że muzycy stanowią naprawdę niejednolitą grupę, jeśli chodzi o poglądy wobec praw autorskich. Na jednym biegunie są ludzie tacy, jak Bono, którzy domagają się surowych rozwiązań antypirackich. Na drugim biegunie są grupy takie, jak Radiohead lub NIN, które są gotowe same udostępnić swoje nagrania. Pomiędzy nimi są przedstawiciele różnych folklorów, np. Lars Ulrich z grupy Metallica, który pobrał nielegalnie album własnego zespołu. Jest też Bob Dylan, który uważa nowe nagrania za generalnie bezwartościowe.
Najbardziej interesujące jest jednak to, że muzycy mogliby mówić jednym głosem, gdyby... walczyli o prawa artystów. Już jakiś czas temu zauważono, że nie istnieje silne stowarzyszenie muzyków, które twardo negocjowałoby zasady wynagrodzeń z największymi wytwórniami. W kwestii wynagrodzeń artyści pozostają indywidualnościami. Tylko w kwestii twórczości są coraz mniej oryginalni.
Warto w tym miejscu przywołać spór pomiędzy wytwórnią Sony Music a muzykami zespołów Allman Brothers Band oraz Cheap Trick. Zauważyli oni, że Sony stosuje w rozliczeniach z nimi te same zasady, jakie panowały w epoce płyt winylowych. Kiedyś bowiem wydawca ponosił duże koszty związane z dystrybucją, ale zmieniło się to w epoce muzyki sprzedawanej cyfrowo. Stawki się nie zmieniły, przeciwko czemu artyści zaprotestowali. Inni muzycy nie wspierali ich wtedy. O konieczności ochrony twórców jakoś zapomniano.
Podobnie Bono w swoim felietonie nie odnotował faktu, że rynek się zmienia. Wytwórnie muzyczne dość późno zabrały się za wypracowywanie modeli sprzedaży muzyki w sieci, ale Bono nie ma o to do nich pretensji. W tym kontekście dochodzi do sytuacji, której jeszcze w poprzedniej dekadzie nikt się nie spodziewał ? rockman żąda wprowadzenia rozwiązań bliskich cenzurze.
źródło: onet.pl
#32
Napisano 07 stycznia 2010 - 01:05
Absolutnie świetny jest artykuł o Berlinie i One, powinien go przeczytać każdy szanujący się fan. Dla dobra społecznego jestem go gotów całego przetłumaczyć i tu wrzucić
Bono bawi się tam formą scenariusza filmowego czy teatralnego, wychodzi też jego zainteresowanie kinem. Po raz kolejny bezczelnie obnaża swój egocentryzm ale fragmenty jak w gaciach na kacu kłóci się z jakimś starym Niemcem albo jak wpadają na pomysł One są bezcenne. Wiedząc jak oni wtedy wyglądali, można bardzo łatwo wyobrazić sobie te sceny w głowie... No i nie wiedziałem, że ma taki szacunek dla Merkel. W ogóle to, nie uważacie, że pisanie w ten sposób o polityce, politykach i spotkaniach pomiędzy nimi, takie osobiste, szczere wynurzenia to świetny pomysł? Może to głupio zabrzmi, ale po przeczytaniu tego tekstu, taka przykładowa Merkel wydaje mi się o wiele bliższa niż po anonimowym newsie z tv. Oczywiście pojawia się tu pytanie, ilu byłoby stać na tak szczerze wypowiedzi jak Bono i jak wielu by ich czytało... ech, generalnie potrzeba więcej ludzi jak on
#33
Napisano 07 czerwca 2010 - 16:36
#34
Napisano 20 czerwca 2010 - 20:20
http://www.nytimes.c.../20bono.html?hp
Dodaj odpowiedź
Użytkownicy przeglądający ten temat: 0
0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych