2962 replies to this topic

[Johnny99]

Czyli co?? NLOTH=3 część Trylogii??

Nie, ja zawsze stałem na stanowisku, że HTDAAB nie jest kontynuacją ATYCLB. To była raczej taka składanka z tego i tamtego. NLOTH jest więc drugą częścią trylogii, dla mnie.

Co do porównywania z Eze - ktoś tu wcześniej o nie prosił, więc zrobiłem I autentycznie mi się bardziej podobało tamto Breathe. Niestety, Steve Lillywhite chyba nie lubi bębnów..

[Św. Wit]

kończącej cody

Pleonazm, fuuuj Co do "Crazy Tonight" - zgoda, tak się powinno pisać popowe kawałki. Bardzo dobrze, że na płycie znalazł się jeden taki numer.

Winter - całe szczęście, że utwór nie znalazł się na trackliście "NLOTH". Jakieś takie brytyjsko-nijakie i doprawione kiczowatymi zaśpiewami operowymi. A klawisze w intro brzmią nie tylko jak "Viva La Vida" (w sumie mogliby sobie to darować, wiadomo jak wygląda dyskurs U2-Coldplay ), ale również jak Hiram Key, zespół, który parodiuje The Cure, choć sam nie ma o tym pojęcia A za to "masło na toście" (odsyłam do tekstu) Bono powinien zostać wysłany na przymusowy kurs pisania dobrych tekstów, bo niektóre jego wyczyny świadczą o tym, że drastycznie stępiło mu się pióro. Choć reszta tekstów z "NLOTH" jest całkiem dobra z tego, co widziałem.

[Johnny99]

Tak to jest, jak się pisze na szybko i w jeszcze ciepłych emocjach

Aha, jeszcze jedno - strasznie mi się podoba wokal Bono. Opisałbym go tak:

HTDAAB: " .. ale ja naprawdę potrafię zaśpiewać Ave Maria ! Serio, dam radę, jeszcze mogę ! "
NLOTH: " tak ! palę cygara, chleję whiskey, i się tego nie wstydzę ! "

[star]

A w życiu nie zgodzę się, że NLOTH jest kontynuacją ATYCLB. ATYCLB była płytą słabą i wtórną - ot taki the best of z nienajlepiej dobranymi utworami, czasem trochę na jedno kopyto (oczywiście w skali U2, bo jak już kiedyś ktoś słusznie zauwazył najgorsza płyta U2 = płyt marzenie dla każdego innego zespołu ). Natomiast NLOTH powala nowymi brzmieniami i rozbudowanymi kompozycjami.

Po kilku...hm nastu lub nawet kilkudziesięciu przesłuchaniach moimi faworytami są FEZ, Moment of Surrender i utwór tytułowy. O ile właśnie FEZ z dnia na dzień podoba mi się coraz bardziej, to trochę w miarę słuchania stracił Magnificent (ale i tak jest nieźle) - po tygodniu podtrzymuję swoją ocenę 10/10

Ktoś poruszył temat czcionki i przerw pomiędzy literami - podobny motyw zastosował SEAL na płycie z 1998 r (HU MANBE IN G), którą przy okazji polecam

[pablo]

Jestem po 2,5 przesłuchaniach albumu i nie jestem do końca zachwycony, ale bardzo rozczarowany też nie.

Najbardziej podobaja mi się:
No Line On The Horizon
Magnificent (ale bez przesady z tymi Waszymi zachwytami - po prostu dobra piosenka)
Moment of Surrender
I'll Go Crazy If I Don't Go Crazy Tonight
White As Snow
Breathe

Na pewno nie ma tu hitu, który powalił by mnie na kolana



Nie podoba mi się i raczej już nie spodoba Cedars Of Lebabon. Te sztuczne falsety są okropne.


Ogólnie płytka nie ma się z czym równać do Joshua Tree, Achtung Baby czy Unforgettable Fire.

[Daniel84]

O ile właśnie FEZ z dnia na dzień podoba mi się coraz bardziej, to trochę w miarę słuchania stracił Magnificent (ale i tak jest nieźle) - po tygodniu podtrzymuję swoją ocenę 10/10

Magnificent kopie na początku bardzo ale coś niebezpiecznie szybko zaczyna mi się nudzić. Zadziwia mnie natomiast GOYB, które dziś jest nawet lepsze, niż w pierwszym tygodniu od ukazania się w radiu.

[Johnny99]

Magnificent jest bardzo proste. Dlatego może się szybko nudzić. Ale większość piosenek U2 jest prosta. Nie sądzę, żeby mi się znudziło.

[Johnny99]

Thx depe !

[Św. Wit]

HTDAAB: " .. ale ja naprawdę potrafię zaśpiewać Ave Maria ! Serio, dam radę, jeszcze mogę ! "
NLOTH: " tak ! palę cygara, chleję whiskey, i się tego nie wstydzę ! "

Mówisz? To dobrze rokuje w takim razie (całej płyty jeszcze nie słyszałem), bo od jakiegoś czasu mam wrażenie, że kryzys wieku średniego dotyka Bono również w kwestiach wokalnych. Parafrazując TEYa: - Czy Pan jeszcze może? - No peeewnie. A jak jest każdy widzi. Choć występ dla francuskiej telewizji jest pod względem wokalnym ich najlepszym występem promującym nowego singla i płytę. Nie zmienia to jednak faktu, że wystarczy posłuchać Slane Castle, żeby stwierdzić, że to już nie jest ten głos. W refrenie "Breathe" Bono śpiewa w jakiejś własnej, znanej tylko sobie tonacji

Swoją drogą, gdyby Bono miał takie gardło jak Eddie Vedder, który też pali i chleje, a...

[Johnny99]

Mnie właśnie o to chodzi, że na NLOTH Bono nie starał się, by wyszło idealnie. I nie jest. Ale mi się to właśnie podoba.

[Św. Wit]

Mnie właśnie o to chodzi, że na NLOTH Bono nie starał się, by wyszło idealnie. I nie jest. Ale mi się to właśnie podoba.

Wiem Johnny, zrozumiałem

Przy okazji - przypominają mi się różne rewelacje sprzed wydania Bomby, w których to osoby z otoczenia zespołu głosiły peany na cześć "mocnego jak nigdy dokąd" głosu Bono. A potem było Vertigo Tour. Marketing też ma swoje granice

[gum]

Mam nadzieję, że Bono rozumie, że nie ma 30 lat. Ciekawe jak sam odnosi się do spadku formy związanej z wiekiem.
Może spora ilość chórków w utworach nloth to próba ratowania wątpliwego wokalu? (choć słowo "wątpliwy" chyba jest na wyrost)

[Johnny99]

Akurat Vertigo Tour wokalnie mi się bardzo podobało.

I jeszcze jedno spostrzeżenie - zgadzam się bodaj z Danielem, Cedars urywa się w połowie..

[Św. Wit]

Akurat Vertigo Tour wokalnie mi się bardzo podobało.

Poważnie? Moim zdaniem to cień wokalu z "Elevation Tour", omijanie wyższych partii etc. Tak przy okazji - Edge jest za to niezawodny pod tym względem, ani cienia fałszu itd. Rzecz jednak w tym, że nie ma barwy i charyzmy Bono, dlatego (w kontekście bycia frontmanem) wolę mimo wszystko niedomagającego czasem Hewsona niż autystycznego Evansa

[Johnny99]

Moim zdaniem VT pod względem wokalnym było znacznie lepsze od zachrypionego Elevation Tour. Ale robimy offtopa.

[Johnny99]

Hehe, święta racja, zwłaszcza jak się pamięta jego próby bycia cool na Popmarcie