Kawałek 'na dziś'..
#3122
Posted 04 kwietnia 2010 - 21:52
W Gdańsku Gilmour grał pierwszą zwrotkę solo z gitarą. Pamiętam jaka cisza wtedy zapadła wśród publiczności. Prawie można było usłyszeć swój oddech.
W Gdańsku to zdaje się coś tam z kieliszkami kombinowali jeszcze, coś w tym stylu.
W ogóle w "Shine on..." w wersji z ostatniej trasy Gilmoura najbardziej chyba podoba mi się sposób wyśpiewywania przez niego tytułowej frazy (i w ogóle wokal, ale ten moment jest najmocniejszy). Tam jest tyle emocji - z jednej jakby rozczarowania, trochę stłumionej rozpaczy, ale też pogodzenia się z losem, może szczypta nadziei...
W wersji oryginalnej jest trochę za dużo patosu, Gilmour zrobił z tego utwór bardziej intymny (chociaż w wersji z Royal Albert Hall są dodatkowo chórki, zupełnie niepotrzebnie). Słychać upływ lat, dojrzałość, zrozumienie że dążenie do perfekcji nie ma sensu bo i tak jej nie osiągniemy, a prawdziwe piękno tkwi przecież zupełnie gdzieś indziej.
To taka moja mała nadinterpretacja, ale tak już jest z Floydami, że najbardziej rusza mnie u nich nie perfekcja, ale właśnie te emocje, które sprawiają że jeden utwór nigdy nie brzmi dwa razy tak samo. Dlatego też uwielbiam "Shine on...", ale też "High Hopes" czy "Echoes", a niespecjalnie rusza mnie "The Wall" na przykład (tam też są emocje, ale zdominowane przez zbyt precyzyjny koncept albumu).
Ojej, ale offtopa strzeliłem.
#3123
Posted 04 kwietnia 2010 - 22:13
W Gdańsku to zdaje się coś tam z kieliszkami kombinowali jeszcze, coś w tym stylu.
Tak. W oryginalnej wersji Shine... akordy w tle były odgrywane na kieliszkach. Po krótkiej zapowiedzi Gilmour'a powtórzono to w Gdańsku.
W ogóle w "Shine on..." w wersji z ostatniej trasy Gilmoura najbardziej chyba podoba mi się sposób wyśpiewywania przez niego tytułowej frazy (i w ogóle wokal, ale ten moment jest najmocniejszy). Tam jest tyle emocji - z jednej jakby rozczarowania, trochę stłumionej rozpaczy, ale też pogodzenia się z losem, może szczypta nadziei...
Zgadza się. Shine... zabrzmiało dosyć refleksyjnie, jakby przepełnione tęsknotą za dawnymi czasami.
To taka moja mała nadinterpretacja, ale tak już jest z Floydami, że najbardziej rusza mnie u nich nie perfekcja, ale właśnie te emocje, które sprawiają że jeden utwór nigdy nie brzmi dwa razy tak samo. Dlatego też uwielbiam "Shine on...", ale też "High Hopes" czy "Echoes", a niespecjalnie rusza mnie "The Wall" na przykład (tam też są emocje, ale zdominowane przez zbyt precyzyjny koncept albumu).
The Wall i The Final Cut to zupełnie inne emocje bo w końcu te płyty to w 90% Waters.
#3124
Posted 04 kwietnia 2010 - 23:07
http://www.youtube.c...feature=related
Gadajcie co chcecie, ale Ich Troje kiedyś było rockową kapelą
Music can change the world, because it can change people.
#3125
Posted 04 kwietnia 2010 - 23:24
margo dalej wspomina stare polskie rockowe:
http://www.youtube.c...feature=related
Gadajcie co chcecie, ale Ich Troje kiedyś było rockową kapelą
Dla mnie to żaden rock I ten charczący głos czerwonowłosego
You bury your treasure
Where it can't be found
But your love is like a secret
That's been passed around
#3126
Posted 04 kwietnia 2010 - 23:36
Nie ma na yt wersji studyjnej, zupełnie niesamowitej. Nic to, The Blue Nile pozostaje jednym z moich marzeń do zobaczenia na żywo. Po Simple Minds najważniejsza szkocka kapela. Co ja bredzę - po simple minds najważniejsza brytyjska kapela.
PS. Jednak jest studyjna wersja. 10/10:
10/10
#3127
Posted 06 kwietnia 2010 - 08:29
W tym wszystkim jednak nie wydaje mi sie, aby The Edge kiedykolwiek nagral TAKIE solo :]
Z dedykacja dla Acra Nurzynskiego:
http://www.youtube.c...h?v=MYiahoYfPGk
Dla mnie jednak lepsze niz samo solo, jest brzmienie gitary!!!
To tak odnosnie rozmow w innym temacie
#3128
Posted 06 kwietnia 2010 - 08:58
#3129
Posted 06 kwietnia 2010 - 11:22
#3130
Posted 06 kwietnia 2010 - 11:36
#3134 Guest_piotrek85_*
#3135
Posted 08 kwietnia 2010 - 21:48
of Future Past
the magician longs to see...
one chants out
between two worlds
Fire - walk with me.
#3136
Posted 08 kwietnia 2010 - 21:51
Biały klaun woła mnie
A ja klaunów boję się, bardzo boję się.
#3137
Posted 09 kwietnia 2010 - 02:13
Choć właściwie cała płyta jest na dziś, na tę noc. A to kawałek z udziałem gościnnym właśnie Berningera na wokalu, udziałem bardzo zacnym, stąd mi się pewnie zapętlił bardziej niż inne. Inne takie bardziej post-wszystko, takie contemporary-classical nie bojące się z klasycznych narzędzi czerpać, łączone z folkiem, łączone z jakimiś tam islandzkimi luźnymi skojarzeniami (cholera, jeszcze nie słyszałem nowego Jonsi'ego, a intuicyjnie, to coś w ten deseń może właśnie), łączone ciekawie i fajnie. Warto sięgnąć, generalnie. Jak kogoś zainteresuje, a mi net pozwoli, służę.
Reply to this topic
0 user(s) are reading this topic
0 members, 0 guests, 0 anonymous users