@OLB: jak jeszcze raz powtórzysz o "legalnym dostępie do ponad 26 milionów utworów za dwie dychy miesięcznie any place any time" to zacznę podejrzewać, że twoje posty to coś więcej niż tylko wyrażanie prywatnych poglądów
Nie wypowiadam się w imieniu pozostałych kolegów, jeżeli o mnie chodzi, to wszystko, zdaje mi się, wyklarowałem w pierwszym poście. Nie jestem z zasady przeciwny automatom ani nie twierdzę, że to nie jest wygodne. Po prostu ja tego nie potrzebuję, w pierwszej kolejności dlatego, że nadal nie znalazłem czasu (o!) na przesłuchanie WIĘKSZOŚCI muzyki, którą JUŻ ZNALAZŁEM (niekiedy bardzo dawno temu znalazłem i od lat się kurzy na półce); w drugiej kolejności, na zapoznanie czeka mnóstwo muzyki, o której już teraz wiem, że chcę ją znaleźć. Jest jeszcze jedna sprawa - osobiste podejście do, że tak powiem, celu poszukiwań. Moje nastawienie zdefiniowały już lata temu dwa zdarzenia: po pierwsze, pewien były redaktor Screenagers (obecnie jakaś ważna szycha w Merlinie), którego kiedyś zapytałem, czego właściwie szuka, jaki poziom znajomości muzyki go usatysfakcjonuje, a który na to odpowiedział po prostu: "chcę znać wszystko". Po drugie, pewna dyskusja na takim jednym forum Strawberry Fields, w której jeden z forumowiczów, znany ze słuchania głównie wykonawców, których nikt nie zna, zbierający całe katalogi jakichś niszowych wytwórni (jest cała odrębna kategoria słuchaczy "wytwórniowych"), wyznał, że nie zna żadnej płyty Beatlesów i nie widzi potrzeby znać. Dzięki tym dwóm zdarzeniom zdefiniowałem sam siebie jako niemal 100% typ pierwszy i niemal 0% typ drugi. W skrócie, mi cały czas jeszcze chodzi nie tyle o wyszukiwanie muzyki, która mogłaby mi się spodobać, co o wyszukiwanie muzyki, którą powinienem znać. Skrajnie upraszczając: najpierw trzeba poznać tych Beatlesów i dopiero jak się już to "załatwi", można zacząć grzebać w jakichś garażach (oczywiście, ani ja, ani nikt się tej zasady nie trzyma w 100% bo i nie ma potrzeby - chodzi o ogólną regułę). Nadal np. nie znam dyskografii Jethro Tull, doskonale o tym wiem i nie potrzebuję Deezera, żeby mi ją "polecił". To samo tyczy się setek innych wykonawców. Jak już to "załatwię" - a jeszcze długo się to nie stanie - to nie wykluczam skorzystania z automatu, o czym zresztą napisałem (choć nie przypuszczam, by było to korzystanie intensywne; po "załatwieniu" sobie chociaż podstawowej wiedzy i OSŁUCHANIA - nienawidzę tego słowa, ale nie znam lepszego - zamierzam raczej przerzucić się na winyle).